LISTOPAD

Ostatnim razem kiedy próbowałam coś napisać, obejrzałam TO i moja wrażliwość mnie pokonała - nie mogłam zrobić absolutnie nic. Dzisiaj czeka mnie reinstalacja systemu, co oznacza również czyszczenie śmietnika zwanego dyskiem. Mam więc mnóstwo "międzyczasu", kiedy, mam nadzieję, nie natknę się już na nic, co wyciśnie ze mnie łzy i zniszczy mnie na długie godziny (uwierzcie, czasami ciężko jest być mną - wystarczy, że zobaczę coś bardzo smutnego i nie mogę funkcjonować przez najbliższe kilka dni).

Prawdę mówiąc, przez ostatni miesiąc nie udało mi się zrobić niczego ciekawego. Październik zawsze był dla mnie najmniej produktywnym miesiącem - jesień, niskie temperatury i niewielka ilość światła sprawiają, że nie mogę się zebrać do roboty. Teraz, będąc na urlopie dziekańskim, rozleniwiłam się jeszcze bardziej. Przesiedziałam więc miesiąc w domu, rysując, oglądając seriale, czytając, gotując, od czasu do czasu wychodząc na siłownię... Niczego nie stworzyłam, niczego nie dokończyłam, całkowicie poświęciłam się męczącemu odpoczynkowi. Tak, MĘCZĄCEMU, bo nicnierobieniem męczę się o wiele bardziej niż bieganiem, pracą, organizowaniem rzeczy...

Mamy teraz listopad, więc wypada się wreszcie za coś wziąć. Jak zwykle, mam mnóstwo planów. Podzieliłabym się wszystkimi, ale będzie mi trochę wstyd kiedy coś mi się nie uda, a wszyscy się o tym dowiedzą, więc powiem Wam tylko o jednym. Przeprowadzam eksperyment - "Czy da się schudnąć 5 kg w miesiąc, będąc już szczupłym i jedząc przy tym jak człowiek?". Wiele osób, słysząc, że staram się schudnąć, łapie się za głowę z niedowierzaniem. No cóż, rozumiem niezrozumienie i obawy, ale niestety - praca wymaga. W grudniu się okaże czy podołam.

Mam nadzieję, że listopad przyniesie ze sobą więcej materiału do blogowania niż październik i zapraszam do śledzenia mojego TUMBLR'a (kliknij mnie), o którego teraz dbam bardziej niż powinnam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz