Pierwszy casting




No i mam za sobą kolejny pracowity tydzień. Codzienne wstawanie o 7:00 rano nie jest do końca stworzone dla mnie, ale tak to właśnie wygląda na studiach, kiedy trzeba nadrobić kilka przeszłych i przyszłych nieobecności...

Zacznijmy od początku. Poniedziałek może nie był za specjalnie fascynujący. Wieczorem jednak trzeba było zająć się sobą by dobrze wypaść na wtorkowym castingu. Standardowo - długa kąpiel, kremowanie ciała, porządna przyśpieszona opieka nad dłońmi i stopami, a oprócz tego pakowanie - na castingu zawsze trzeba mieć ze sobą szpilki, bikini i ubranie podkreślające sylwetkę. 

Następnego dnia rano poszłam jeszcze na wykład by, jak co wtorek, nauczyć się czegoś nowego o mikroprocesorach. Po wykładzie, mój cudowny mężczyzna odprowadził mnie na dworzec pkp i o godzinie 13:46 wsiadłam w pociąg do Warszawy. Podróż również przebiegła standardowo - tablet w rękę i czytanie Tańca ze smokami (swoją drogą, ciekawe kogo George R.R. Martin jeszcze uśmierci by już zupełnie popsuć tą sagę). Gdy dotarłam wreszcie do Warszawy, z Dworca Centralnego wsiadłam w autobus 507 do przystanku Saska 03 i tak oto dotarłam do siedziby agencji, w której miał się odbyć casting.

Gdy weszłam do środka, zobaczyłam mnóstwo pięknych dziewczyn. Jako że jestem (chyba) najświeższym nabytkiem agencji, nie znałam jeszcze właściwie nikogo. Jedyną znajomą twarzą była Emilia, z którą pozowałam w rusałkowej sesji. Przez głowę przebiegła mi myśl "Co ja tutaj właściwie robię? Nie jestem przecież nawet w połowie tak ładna i oryginalna jak te dziewczyny.", ale szybko przezwyciężyłam ten chwilowy kryzys. Są w New Age modelki, które współpracują z agencją już od ośmiu lat - dla mnie brzmi to abstrakcyjnie, ale mam nadzieję, że za osiem lat i ja będę mogła się pochwalić tak długim stażem.

Było jeszcze dużo czasu do przyjazdu scoutów (tak są nazywane osoby zajmujące się szukaniem modelek do agencji), więc Marysia i Bonia sprawdziły nasze wymiary - tym razem okazało się, że mam 87/63/90 (biust/talia/biodra) - zdecydowanie muszę zrobić coś z tym środkowym punktem. Kiedy przyjechali, casting wreszcie się zaczął, i mówiąc szczerze - był to najbardziej ekspresowy casting w moim życiu. Musiałam odpowiedzieć na trzy pytania:

1. What's your name?
2. How old are you?
3. Your height?

Do tego dwa zdjęcia twarzy i tyle. Być może tak ekspresowe było to tylko dla dziewczyn, które się nie spodobały, ale staram się odrzucać od siebie tę myśl. Bardzo zależy mi na tym, żeby w wakacje wyjechać gdzieś na kontrakt, najchętniej właśnie do Japonii lub Chin.

Po castingu, szybko wróciłam na dworzec, by zdążyć na pociąg o 19:05. Zjadłam kanapkę w Coffee Heaven, wypiłam butelkę wody, wsiadłam w wyjątkowo przeludniony pociąg i wróciłam do ukochanej Łodzi. Na peronie czekał już na mnie mój mężczyzna by odwieźć mnie bezpiecznie do domu.

A teraz zdjęcie z jednej z najświeższych sesji.
Fotografował Kamil Banaszek:

Autor: : Alice
0 Comments

Pierwsze dwa tygodnie


Ostatnie dwa tygodnie przyniosły mi trzy sesje zdjęciowe. Niestety, nie mogę się jeszcze pochwalić zdjęciami, bo na te najlepsze zazwyczaj czeka się najdłużej. Jedyne czym mogę się pochwalić to przygody - ostatnio mam ich zdecydowanie zbyt wiele. Wygląda na to, że polskie autobusy i pociągi zgodnie stwierdziły, że nie pozwolą mi wracać do domu o przyzwoitych godzinach i albo los daje mi do zrozumienia, że podróże po Polsce nie są stworzone dla mnie, albo chce mi wreszcie pokazać, że warto zrobić prawo jazdy...

Ale mniejsza o to. 

Ostatnie dwa tygodnie pokazały mi, że mimo tego, że w modelingu jestem już od czterech lat, nadal jestem "świeżynką" i muszę się jeszcze wiele nauczyć. Cieszę się, że jestem w New Age, bo myślę, że to jest właśnie ta część życia, której do tej pory mi brakowało, ale muszę przyznać, że mam mnóstwo obaw - boję się tego, że nie podołam wszystkim nowym obowiązkom, że nie dam rady za granicą, że zawalę studia, że w moim życiu prywatnym coś się popsuje... Można by tak wymieniać i wymieniać, ale prawda jest taka, że w momencie podpisywania kontraktu modelka podejmuje decyzję i ponieważ ja już ją podjęłam, muszę zaryzykować i iść dalej. 


A teraz backstage'owe zdjęcie "z rąsi" z ostatniej (rusałkowej) sesji z Anią Zyskowską - już nie mogę się doczekać zdjęć :)



Autor: : Alice
0 Comments

Welcome to my Wonderland

Na imię mi Alicja. W sieci rzadko występuję we własnej osobie, a pierwszy wpis na blogu zawsze wywołuje we mnie lekki stres. Nigdy nie wiadomo co powiedzieć na samym początku więc zacznijmy od tego kim jestem i po co w ogóle chcę prowadzić bloga...

Na co dzień studiuję na Politechnice Łódzkiej i za niecałe dwa lata, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, zostanę inżynierem automatyki i robotyki. Mimo tego, że uwielbiam moją uczelnię i kierunek w którym się kształcę, moje zainteresowania są dalece różne od tego, co studiuję. Jakby spojrzeć na moje dotychczasowe życie, naprawdę można by się zdziwić, że trafiłam na uczelnię techniczną. Sztuka, literatura, moda - tak, ale sądzę, że trzy lata temu nikt by mnie nie posądził o to, że chcę skończyć taki kierunek... Ale to materiał na o wiele dłuższy post niż ten, który chcę napisać. Zajmijmy się tym krótkim fragmentem o modzie.

Od dziecka marzyłam o tym by zostać modelką. Nie wiem od czego to się zaczęło - od kolorowych czasopism, chodzenia w szpilkach mojej mamy czy od fotograficznej pasji mojego brata, jednak jako dziesięciolatka postawiłam sobie cel, że zostanę modelką. Chodziłam na castingi, ale byłam zbyt młoda, miałam problemy ze skórą i niestety również z wagą. W tym czasie mój brat nauczył mnie miłości do fotografii, a gdy skończyłam 13 lat dostałam od niego swój pierwszy aparat. Razem z moją szkolną przyjaciółką, często zamiast do szkoły, chodziłyśmy do parku robić zdjęcia. W ten sposób powoli uczyłam się pozować, ale centymetry tu i ówdzie nadal pozostawały problemem. Na długo porzuciłam marzenia, lecz w liceum powróciłam do swojego celu i zaczęłam się odchudzać. Podjęłam współpracę z agencją w Szwajcarii i miałam jechać na zagraniczny kontrakt, ale po jakimś czasie kontakt się urwał - nie ukrywam, że z mojego powodu. Nie byłam jeszcze gotowa na to by wyjechać i porzucić studia. Mimo tego, że mogłam już od dawna robić karierę, cieszę się ze swojej decyzji, bo studia naprawdę pozytywnie zmieniły moje życie. Później rozpoczęłam współpracę z jedną z łódzkich agencji, ale zmarnowałam mnóstwo czasu. W marcu tego roku w końcu nawiązałam współpracę z dużą warszawską agencją i mam nadzieję rozwinąć się pod ich skrzydłami.

Stworzyłam tego bloga po to by podzielić się tym kawałkiem mojego życia, z którego jestem najbardziej dumna, a również po to by pokazać, że jeśli naprawdę mocno się czegoś pragnie - można to osiągnąć. Być może będzie trzeba wiele poświęcić, wylać wiele potu i łez, ale marzenia są tego warte.



Autor: : Alice
0 Comments